Przyjechałam na miesięczny urlop do PL i zostałam. Od ponad roku odkrywam na nowo ojczyznę polszczyznę w samym centrum naszego pięknego kraju. Spostrzeżenia mam następujące:
- biurokracja nie zniknęła (może nawet jest bardziej wypasiona)
- ludzie bardziej smutni (po oczach widać)
- życzliwości wśród rodaków jak na lekarstwo.
Zawirowania osobisto-zdrowotne były, minęły, słońce czasem świeci, choć dziś akurat pada deszcz. Lenistwo rozhulało się na potęgę, ale zanim osiągnęło aktualny stan, przepedałowałam koreańskie 643 km po polskich drogach, w takim samym czasie jak w roku poprzedzającym. Korea musi zaczekać na lepsze czasy.
Smakuje różności i dawniej atrakcyjne potrawy dziś mniej smakują, ale nowe wynalazki kulinarne są pierwsza klasa. Ciastko ponczowe, w-zetka czy ptyś jakoś przybladły. Dobrze, odzwyczaję się od cukru.
Jesienią podjęłam próbę ponownego nauczenia się pływać, ale dzięki szalejącej koronie baseny zamknięto. Jak u się doskonalić? Pływanie na sucho mi nie idzie!
Najcenniejszy jest czas z bliskimi i przyjaciółmi, reszta się nie liczy!