niedziela, 23 czerwca 2019

tydzień 30-32/14-16 podsumowanie wiosny na rowerze


Praca nad zmianą nawyków jest niezwykle energochłonna, czasochłonna wkurzająca, niekoniecznie od razu skuteczna. Wypracowanie nowych schematów, a przede wszystkim wprowadzanie ich w życie bywa frustrujące, bo „po staremu łatwiej”. Ostatnie trzy tygodnie były jak jazda kolejką w wesołym miasteczku, z tym wyjątkiem, że mniej zabawna (ale można się było też pożygać:).
ważka odleciała, ale kwiat został:)
Najpierw próbowałam zamienić przerwę w jezdzie rowerowej na wysiłek z tzw. rowing machine: pierwszy tydzień ćwiczyłam... potem zastój... bo praca, zmęczenie... czyli standarowe lenistwo.
Z jedzeniem bywa różnie: trudno zrezygnować z darmowego posiłku, szczególnie gdy jest podany, chociaż niezdrowy. Długi dojazd do sklepu nie ułatwia egzystencji. Pokusy na każdym kroku.
Z pozytywów: juz prawie koniec pracy (wypełnić rubryki, dokończyć sprawozdania, pomachać na pożegnanie) i urlop, choć krótki.
Z obserwacji przyrodniczych: posiana trzy tygodnie temu przez lokalnych farmerów kukurydza już jest całkiem wysoka a ryż już w wodnych poletkach się moczy. Jeden z rolników ma budkę, z której  pilnuje ogórków.

Podsumowanie wiosny na rowerze wysoce niezadowalające: osłabienie, praca i stres plus niesprzyjąjace warunki pogodowe (częste deszcze oraz silny wiatr). Temperatura powietrza rośnie, asfalt i ziemia po deszczu parują utrudniając oddychanie. Poza tym mnóstwo latających owadów, które wpadają w każdą możliwą dziurę, do nosa też. Tęsknię za zimą, bo jezdziłam codziennie prawie bez problemów.

niedziela, 2 czerwca 2019

tydzień 29/13


Ech, praca... dwa kroki do przodu, jeden do tyłu. Kolejny projekt dobiega końca a czasu dla siebie ciągle brak. Jadłodajnia pracowa chyba mnie podtruwa, więc postanowiłam, ze od przyszłego tygodnia jadam tylko w domu. Kto dostarczy warzywa, jeszcze nie wiem. Zawsze jest ryż.
Powoli wracam do ćwiczeń: rowing machine (2x500m; poziom6) prawie codziennie. Dziś nawet wypchnęło mnie na rower. Moja ulubiona ścieżka jest zapełniona ludzmi i samochodami, szkoda, było tak cicho i przyjemnie. Zrobiłam też kilka zdjęć. Widziałam skrzydlatego, co przypominał dzięcioła, ale zanim zlazłam z roweru i przygotowałam aparat, już się ulotnił.
Sezon brzuchaczy otwarty!


Zagapiłam się

Przyjechałam na miesięczny urlop do PL i zostałam. Od ponad roku odkrywam na nowo ojczyznę polszczyznę w samym centrum naszego pięknego kraj...