W poniedziałek i wtorek dopadło mnie zniechęnie, niemoc... znaczy lenistwo, więc rower stał w pogotowiu......
Pękła gdzieś rura, wody nie ma, a jak nie ma, to nigdzie, czyli ani w kuchni ani w łazience. Coż, pod czapką nie widać, że włosy nie umyte.
Nawet przy niskiej temperaturze można się spocić! A przecież szybko nie jeżdżę!
wspomnienie lata
Czwartek: 28 20 km; dzień słoneczny; temp -2°C; wiatr NW o sile 13 KMPH; wilgotność 60% (nie wiem skąd taka wysoka, bo przenież nie padało.;
Szczerze przyznam, że jeśli uda mi się zebrać w sobie rano, ubrać i wyjść, zawsze z przejażdżki wracam uśmiechnięta i pełna energii. Najtrudniej jest wykopać się z domu!
Piątek: Wyjazd.
See you in 2 weeks!