Ech, praca... dwa kroki do przodu, jeden do tyłu. Kolejny projekt dobiega końca a
czasu dla siebie ciągle brak. Jadłodajnia pracowa
chyba mnie podtruwa, więc postanowiłam, ze od
przyszłego tygodnia jadam tylko w domu. Kto dostarczy
warzywa, jeszcze nie wiem. Zawsze jest ryż.
Powoli wracam do ćwiczeń: rowing machine (2x500m; poziom6) prawie codziennie. Dziś nawet wypchnęło mnie na rower. Moja ulubiona ścieżka jest
zapełniona ludzmi i samochodami, szkoda, było tak cicho i przyjemnie. Zrobiłam też kilka zdjęć. Widziałam skrzydlatego, co przypominał dzięcioła, ale zanim zlazłam z roweru i przygotowałam aparat, już się ulotnił.
Sezon brzuchaczy otwarty!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz