Minął kolejny tydzień bez roweru,
ale ćwiczyłam na macie mięśnie różne, oraz rowing machine była w użyciu przez pierwszą część tygodnia.
W ramach dni wolnych, pojechaliśmy popatrzyć na Koreę Północną przez rzekę, przy okazji wspiąć się najbardziej wschodni,
wzniesiony na Tygrysiej górze, kawałek chińskiego muru (prawdopodobnie z XV wieku), który okazał się porażką turystyczną, ale dał nam niezły wycisk kondycyjny, bo
schody były niezwykle strome i bardzo różnej wysokości.
Miasto graniczne – Dandong, które silnie reklamowały media jako wspaniałe miejsce do biznesu
dziesięć lat temu, częściowo zamiera, bo inwestycje nie wypaliły. Ale
znaleziono sposób na nowy, tym razem, turystyczny biznes: nowoczesne
hotele na rzecznej wyspie, z widokiem na Koreę Północną.
Do atrakcji miasta należą: wspomniany już wielki
mur oraz przetrwały (tzn tylko w połowie) amerykańskie bombardowania w czasie wojny koreańskiej tzw. złamany most, który kiedyś łączył dwa kraje. Most znany
jest też pod inną nazwą: „porażka amerykańskiej agresji”.
Po drugiej stronie rzeki, na terenie Korei,
zapewne za chińskie pieniądze i dla chińskiego klienta, widać budowę, a poza tym jest pustka, w nocy zupełnie
czarna przestrzeń.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz