niedziela, 8 września 2019

tydzień 42/1 - czyli jesień z rowerem w schowku


Tajemniczy wirus, który mnie dopadł w ostatni weekend, został spacyfikowany tabletką aspiryny. Do tej pory zastanawiam się co to było, bo: spuchły mi ślinianki i plecy bolały jak po obiciu kijem, nie żeby wcześniej ktoś mnie tym kijem obił i miałam doświadczenie. Przeszło, trzeba się cieszyć. Przy okazji wyszły na jaw braki w podręcznej apteczce: podstawowe leki przeciwbólowe i przeciwgorączkowe są grubo, ponad dwa lata przeterminowane. Znaczy ostatnio byłam zdrowa jak byk! Własnie boli mnie gardło a tabletki do ssania, które kupiłam miesiąc temu w Tajlandii zniknęły. Nie wiem, gdzie mogłam upchnać, bo już wszystkie zakamarki przeszukałam!
W pracy jak zwykle, byle się nie przejmować za dużo, choć wychodzi na to, że powinnam napisać nowy program, bo wierni słuchacze się pojawili. Nie jest to trudne, byle tylko VPN działał i pozwolił na nagranie kilku programów pomocnicych.
W piatek, w ramach niecodziennych rozrywek, wzięłam udział (tylko bierny!) w autopsji. Przygotowałam się: kupiłam maseczkę do przesłonięcia ust i nosa, wzięłam ze sobą Vick VapoRub, by przegnać brzydkie zapachy (wysmarowałam się pod nosem, nic nie czułam), biały fartuch dostarczył zapraszający. Doświadczony patolog uporał się ze zwłokami w 50 min. Stwierdzam, że ludzka skóra jest niezwykle wytrzymała a piłowane kości śmierdzą! W autopsji brali też udział studenci z Indii. Jedna z nich ciągle zadawała mi pytania. Chyba wyglądałam na eksperta – lata spędzone przed telewizorem przy policyjnych i szpitalnych serialach na coś się przydały. Najbardziej jednak, owa młoda jednostka była zainteresowana kolejnym transportem zwłok. Jej koleżanka bowiem, uczestniczyła w autopsji świeżo -  powypadkowego ciała (dzień po wypadku) i ona też by chciała zobaczyć świeże zwłoki, takie które nie leżały w lodówce tygodniami. Hindusi z zainteresowaniem śledzili prawie każdy ruch ręki patologa, a lokalni studenci weszli do sali tylko na kilka minut, tak bardzo zainteresowani byli swoją przyszłą pracą.
oto ryż
Wyskoczyłam na ścieżkę rowerową: jest przejezdna, ale niestety upchana samochodami, bo to przecież weekend. Z wrażenia, że pojeżdżę, zapomniałam nakladki na siodełko, która uprzednio zdjęłam w czasie deszczu, i muzyki, więc było trochę twardo i nudno. Czaple nie chcą pozować do zdjęć, trudno.


6 komentarzy:

  1. Ta specyficzna rozrywka w formir autopsji zwlok byla platna? tzn. ktos Ci placil za wziecie udzialu?

    Zdjecia ryzu w takiej postaci jeszcze nie widzialam w przeciwienstwie do czapli, wiec gratuluje wycieczki:))

    OdpowiedzUsuń
  2. Ryż cudny.
    Chociaż obejrzałam prawie wszystkie odcinki z autopsji słynnej dr. G. I kocham anatomię. Jestem ciekawa nowych rzeczy to dobrowolnie nie zdecydowałabym się na oglądanie autapsii. Wszystko ze względu na "zapach"

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Vick byl na zabicie zapachu, ale bardzo bylam zdziwiona, ze nic nie smierdzialo! no z malym wyjatkiem pilowanych losci....

      Usuń
  3. Autopsja byla darmowa! Normalnie zadna postronna osoba nie powinna sie tam paletac, ale moj kursant jest bardzo przejety swoja rola... wiec zaproponowal.
    A na wczorajszej wycieczce nawet jedna jaskolke widzialam!

    OdpowiedzUsuń
  4. Nikt by mnie nie namówił na podobną przygodę. Jestem pewna, że mój zdrowy sen, którym się szczyce, doznałby poważnego uszczerbku od podobnych wrażeń za dnia.
    Ryż na żywo widziałam we Włoszech, ale zdjęcie i tak mi się podoba. Wygląda trochę jak nasze polskie proso:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Też chyba wolę oglądać ryż niż trupy ale ja to nawet kryminałów nie czytam,bo za mocno przeżywam 😀

    OdpowiedzUsuń

Zagapiłam się

Przyjechałam na miesięczny urlop do PL i zostałam. Od ponad roku odkrywam na nowo ojczyznę polszczyznę w samym centrum naszego pięknego kraj...