Tajemniczy wirus, który mnie dopadł w ostatni weekend, został spacyfikowany tabletką aspiryny. Do tej pory
zastanawiam się co to było, bo: spuchły mi ślinianki i plecy bolały jak po obiciu kijem, nie żeby wcześniej ktoś mnie tym kijem obił i miałam doświadczenie. Przeszło, trzeba się cieszyć. Przy okazji wyszły na jaw braki w podręcznej apteczce: podstawowe leki przeciwbólowe i przeciwgorączkowe są grubo, ponad dwa lata
przeterminowane. Znaczy ostatnio byłam zdrowa jak byk! Własnie boli mnie gardło a tabletki do ssania,
które kupiłam miesiąc temu w Tajlandii zniknęły. Nie wiem, gdzie mogłam upchnać, bo już wszystkie
zakamarki przeszukałam!
W pracy jak zwykle, byle się nie przejmować za dużo, choć wychodzi na to, że powinnam napisać nowy program, bo wierni
słuchacze się pojawili. Nie jest to trudne, byle tylko VPN działał i pozwolił na nagranie kilku
programów pomocnicych.
W piatek, w ramach niecodziennych rozrywek, wzięłam udział (tylko bierny!) w
autopsji. Przygotowałam się: kupiłam maseczkę do przesłonięcia ust i nosa, wzięłam ze sobą Vick VapoRub, by przegnać brzydkie zapachy (wysmarowałam się pod nosem, nic nie czułam), biały fartuch dostarczył zapraszający. Doświadczony patolog uporał się ze zwłokami w 50 min. Stwierdzam, że ludzka skóra jest niezwykle wytrzymała a piłowane kości śmierdzą! W autopsji brali też
udział studenci z Indii. Jedna z nich ciągle zadawała mi pytania. Chyba wyglądałam na eksperta – lata spędzone przed telewizorem
przy policyjnych i szpitalnych serialach na coś się przydały. Najbardziej jednak,
owa młoda jednostka była zainteresowana kolejnym transportem zwłok. Jej koleżanka
bowiem, uczestniczyła w autopsji świeżo - powypadkowego ciała (dzień po wypadku) i ona też
by chciała zobaczyć świeże zwłoki, takie które nie leżały w lodówce tygodniami. Hindusi z zainteresowaniem śledzili prawie każdy ruch
ręki patologa, a lokalni studenci weszli do sali tylko na kilka minut, tak bardzo
zainteresowani byli swoją przyszłą pracą.
oto ryż
Wyskoczyłam na ścieżkę rowerową: jest przejezdna, ale niestety upchana samochodami, bo to przecież
weekend. Z wrażenia, że pojeżdżę, zapomniałam nakladki na siodełko, która uprzednio zdjęłam w czasie deszczu, i
muzyki, więc było trochę twardo i nudno. Czaple nie chcą pozować do zdjęć, trudno.
Ta specyficzna rozrywka w formir autopsji zwlok byla platna? tzn. ktos Ci placil za wziecie udzialu?
OdpowiedzUsuńZdjecia ryzu w takiej postaci jeszcze nie widzialam w przeciwienstwie do czapli, wiec gratuluje wycieczki:))
Ryż cudny.
OdpowiedzUsuńChociaż obejrzałam prawie wszystkie odcinki z autopsji słynnej dr. G. I kocham anatomię. Jestem ciekawa nowych rzeczy to dobrowolnie nie zdecydowałabym się na oglądanie autapsii. Wszystko ze względu na "zapach"
Vick byl na zabicie zapachu, ale bardzo bylam zdziwiona, ze nic nie smierdzialo! no z malym wyjatkiem pilowanych losci....
UsuńAutopsja byla darmowa! Normalnie zadna postronna osoba nie powinna sie tam paletac, ale moj kursant jest bardzo przejety swoja rola... wiec zaproponowal.
OdpowiedzUsuńA na wczorajszej wycieczce nawet jedna jaskolke widzialam!
Nikt by mnie nie namówił na podobną przygodę. Jestem pewna, że mój zdrowy sen, którym się szczyce, doznałby poważnego uszczerbku od podobnych wrażeń za dnia.
OdpowiedzUsuńRyż na żywo widziałam we Włoszech, ale zdjęcie i tak mi się podoba. Wygląda trochę jak nasze polskie proso:)
Też chyba wolę oglądać ryż niż trupy ale ja to nawet kryminałów nie czytam,bo za mocno przeżywam 😀
OdpowiedzUsuń